Wybór dostępnych w drogeriach kosmetyków do makijażu jest ogromny. Można powiedzieć, że każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli jednak zagłębimy się w temat składów tych kosmetyków, okazuje się, że najczęściej wiele brakuje im do ideału. Szczególnie jeśli chodzi o tzw. kolorówkę. Najczęściej ma ona spełniać dwie funkcje. Przykrycie niedoskonałości lub tzw. wyeksponowanie urody i upiększenie. Czy istnieje kolorówka, która oprócz tych funkcji może pielęgnować? Okazuje się, że tak. Nie znajdziecie jej jednak w standardowej drogerii. O tym jednak w dalszej części mojego wpisu.

Niesamowity jest też przedział cenowy marek, szkoda tylko, że cena nie zawsze idzie w parze z jakością. Możemy znaleźć podkład już pewnie od 20-30 zł a także taki za 100 czy nawet 300zł. Te ekskluzywne podkłady najczęściej reklamowane przez gwiazdy, stają się must have każdej blogerki i kobiety, która myśli, że przecież one na pewno „zrobią jej skórze dobrze” oraz uczynią piękną. Prawda jednak jest taka, że firma, która wydaje miliony na reklamę i zbudowała ekskluzywną markę nie zawsze przywiązuje wagę do składu kosmetyku a także do etyczności jego produkcji. Skupia się raczej na efekcie jaki konsument oczekuje, że uzyska po zastosowaniu produktu, najlepiej natychmiastowym.

Etapy doboru podkładu

Wiele kobiet szczególna uwagę poświęca etapowi doboru odpowiedniego podkładu. W tej kwestii zawsze doradzam dziewczynom, aby zwracały uwagę na odcień podkładu by nie stworzyć odcięcia od szyi oraz efektu maski. Dziewczyny, odcień podkładu testujcie zawsze w okolicy żuchwy i szyi, nigdy na dłoni, która zazwyczaj jest ciemniejsza niż twarz!

Uważam, że  delikatny rumieniec, rozświetlenie, czy muśnięcie słońcem za pomocą bronzera to już oddzielny etap makijażu. Tym etapem wyrównujemy i dodajemy kolory. Następuje on po doborze odpowiedniego podkładu i go uzupełnia. Taką paletką tworzymy kontur twarzy, odkrywamy nasze atuty i  zakrywamy elementy, które niekoniecznie chcemy eksponować.

Co właściwie jest w środku?

Na co tak naprawde powinnyśmy zwrócić uwagę patrząc na skład podkładów? Czy jest to w ogóle istotne? Ja uważam, że twarz jest naszą wizytówką, pierwszym wrażeniem . Natomiast każda z Was sama powinna sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chce nanosić podkład, który pogarsza kondycję skóry, czy taki, który ją odżywia i pielęgnuje. Dla mnie odpowiedź stała się prosta, kiedy zaczęłam analizować i przyglądać się składnikom podkładów, które używałam na co dzień. Przetestowałam wiele firm. Jeśli chodzi o efekt jedne były lepsze inne gorsze. Nie miałam swojego ulubieńca. Zawsze jednak miałam wrażenie, że to nie jest to czego szukam.

Jakich wypełniaczy używają producenci?

Po przyglądaniu się składom podkładów znanych marek dostępnych w drogeriach zauważyłam składniki, które je wszystkie łączą i nie tylko nie pielęgnują naszej skóry ale jej szkodzą. Czy wiecie jaki jest jeden z głównych czynników przyspieszający proces starzenia się skóry? Jeśli nie? To zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią mojego wpisu…

Pierwszym z nich są oleje mineralne czyli pochodne ropy naftowej. Znajdziemy je pod nazwami parafina i wazelina. Pozyskuje się je w procesie destylacji frakcji ropy naftowej. Są bardzo tanim surowcem, który wypełnia kosmetyk i powoduje, że koszt jego produkcji znacznie maleje. Często są bardzo wychwalane przez producentów, którzy chcą wcisnąć produkt nieświadomym konsumentom. Są wypełniaczem, którego zadaniem jest zwiększenie objętości kosmetyku. Nie wchłaniają się, lecz zostają na skórze, przez co zaburzają wymianę gazową i metaboliczną skóry, a także są komedogenne (czyli powodują powstawanie zaskórników). Te tanie emolienty powodują pozorny efekt natłuszczenia skóry, niestety tworząc jednocześnie barierę przez którą nie może ona swobodnie oddychać ani też wydalać. Są też, przyczyną podrażnień skóry, alergii a także przesuszenia.

U dziewczyn, które połowę życia używały podkładu z parafiną, czasami spotykam się z reakcja ,że po nałożeniu podkładu bez niej, takiego jak np produkt firmy Arbonne, nie czują wystarczającego nawilżenia i skóra staje się na początku przesuszona. Pokazuje to etapy odstawienia parafiny, która powodowała sztuczny efekt natychmiastowego nawilżenia a także słabą kondycję skóry. Po paru dniach czy tygodniach efekt przesuszenia znika, oczywiście wraz z połączeniem odpowiedniej pielęgnacji.

Kolejnym składnikiem, który uważam, że powinno się omijać w podkładach czy innych kosmetykach są oleje silikonowe. Często dodawane do tzw. kosmetyków marek luksusowych. Nie mają żadnych właściwości pielęgnujących czy odżywczych, ale dzięki nim kosmetyk dobrze się rozprowadza i daje wrażenie, że skóra jest miękka. Jest to niestety znowu tylko pozorne wrażenie. Dla organizmu są to substancje obce, których nie potrafi wydalić.

Lista szkodliwych składników wcale się nie kończy, kolejnym są PEG (glikole polietylenowe) i PPG (glikole polipropylenowe). Sztuczne związki, które nadają kosmetykom pożądaną przez producentów konsystencję. Mają negatywny wpływ na skórę, rozpulchniają ją i osłabiają barierę lipidową.

Jaka zdrową alternatywę można wybrać?

Przełomowy moment w wyborze odpowiedniego podkładu przyszedł kiedy wypróbowałam podkłady bez tych szkodliwych zapychaczy m.in produktu firmy Arbonne. Bardzo spodobała mi się konsystencja oraz to, że podkład wtopił się w kolor skóry nie tworząc efektu maski. Po wykonaniu nim makijażu, czułam się świeżo i lekko. Inne firmy z lepszym składem, niestety nie do końca spełniały moje oczekiwania, podkłady albo mi się „wałkowały” na twarzy albo nie miały takiego efektu krycia o jaki mi chodziło.

Oprócz tego, podkład firmy Arbonne zawiera mineralny  w 100% bezpieczny filtr przeciwsłoneczny SPF 15 wspomagający  ochronę przed promieniowaniem UVA/UVB. Większość podkładów czy kremów nawet dostępnych w aptekach zawiera szkodliwe filtry chemiczne lub mieszane-warto zagłębić się w ten temat.

Wyjątkowe składniki podkładu Arbonne

Składnikiem, który niewątpliwie wyróżnia podkład Arbonne jest kwas hialuronowy. Nie ma już chyba kobiety, która nie słyszałaby o jego niezwykłych właściwościach. Składnik ten ujędrnia skórę i poprawia koloryt cery. Działa przeciwzmarszczkowo i nawilżająco.

Kolejnym wyjątkowym składnikiem jest retynoid czyli pochodna witaminy A i jeden z najsilniejszych składników o działaniu przeciwstarzeniowym. Po pierwsze stymuluje produkcję kolagenu, który jest odpowiedzialny za napięcie i elastyczność skóry. Jest on też skutecznym sposobem na przebarwienia od słońca, zmarszczki, rozszerzone pory i zaskórniki.

Podkład Arbonne pomaga chronić i nawilżać skórę, dzięki polipeptydom, które zawierają odżywiające skóre aminokwasy. Nadaje jej naturalny i jędrny wygląd. Dzięki rybozie przyczynia się do zmniejszenia widoczności drobnych i głębszych zmarszczek, nadając skórze naturalny blask i zapewniając pokrycie od średniego do pełnego.

Kluczowe wyciągi roślinne znajdujące się w podkładzie Arbonne to:

Wyciąg z białej herbaty (posiada właściwości nawilżające)

Wyciąg z wodorostów (wspomaga nawilżającą barierę skóry)

Wyciąg z budlei Dawida (pomaga odżywić skórę i posiada właściwości przeciwutleniające)

Wyciąg z szanty zwyczajnej (pomaga odżywić i ukoić skórę)

Wyciąg z tymianku (pomaga odżywić i nawilżyć skórę, nadając jej zdrowy, pełen blasku i młodzieńczy wygląd)

Oprócz tego podkład Arbonne tak jak wszystkie kosmetyki tej firmy powstaje bez cierpienia zwierząt, gdyż firma nigdy nie testowała i nie testuje produktów na zwierzętach, co uważam jest dodatkowym plusem.

Podsumowanie

Szkodliwe składniki, które wymieniłam w podkładach, to tylko mała część tego czym producenci je „napychaja” . Powrócę jeszcze z wpisem uzupełniającym. Ten wpis ma jedynie zaciekawić i skłonić do refleksji kobiety, których codziennym etapem upiększania jest makijaż. Mam nadzieje, że moja analiza odsłoniła Wam co nie co i będziecie uważniejszymi konsumentkami.

Obecnie na podkład obowiązuje limitowana promocja 110zł (cena katalogowa)/88zł (cena dla klienta preferencyjnego)

Jeśli jesteś zainteresowana zniżką na produkt, zamówieniem lub wypróbowaniem podkładu przed zakupem, daj znać 🙂

Karolina